PlusLiga rozstrzygnięta, czas na sezon reprezentacyjny

Sezon PlusLigi 2021/22 za nami. Zarówno w rundzie zasadniczej jak i w play-offach bezapelacyjnie najlepsza okazała się ZAKSA Kędzierzyn-Koźle. Po zdobyciu szturmem ligi mistrzów świata czas na Ligę Mistrzów. Rozgrywki o mistrzostwo Polski przyniosły sporo emocji, a także wniosków przed sezonem reprezentacyjnym dla nowego selekcjonera Nikoli Grbicia.

Brązowa Warta po raz pierwszy

Historyczny wynik wykręciła również Warta Zawiercie. Zaledwie 5 lat po awansie do PlusLigi, a 11 lat po reaktywacji klubu udało się wywalczyć brązowy medal. Zespół w głównej mierze oparto na sile skrzydłowych. Genialny technicznie Uros Kovacevic, latynoski temperament Facundo Conte i doświadczenie Dawida Konarskiego były głównymi atutami zawiercian. Każdy z trzech filarów znalazł miejsce w TOP 10 najlepiej punktujących ligi. O tym, jak bardzo zachwiana była równowaga świadczy fakt, że najmniej z nich punktujący Conte zdobył w całym sezonie o ponad 100 punktów więcej niż dwóch podstawowych środkowych razem wziętych. Ci nawet w liczbie bloków ustępowali kolegom, Miłosz Zniszczoł zaliczył ich mniej niż Dawid Konarski, a Patryk Niemiec uzyskał gorszy rezultat niż Conte i Kovacevic. 

Zespół Skry wydawał się lepiej zbilansowany, ale mimo problemów z kontuzjami Warty przegrał rywalizację o brąz. Kłos i Bieniek wobec kontuzji Hubera prawdopodobnie będą tworzyć również w reprezentacji duet środkowych, Atanasijevic to top atakujących na świecie, świetny sezon zaliczył rozgrywający Grzegorz Łomacz. Problemem było jednak przyjęcie. Łatwo w kryzysy, które przekształcały się w serie bez punktów wpadali Kooy oraz Piechocki, który jako libero powinien być pewniakiem w odbieraniu zagrywek. W decydujących momentach nawet Atansijevic zrywał ataki, co jest niedopuszczalne w drużynie, której zamysłem jest gra na wysokiej piłce i podwójnym bloku rywala wymuszonej przez swoje niedokładne przyjęcie. W Bełchatowie muszą poważnie zastanowić się nad modelem drużyny w nowym sezonie, bo ostatnie play-offy z wywalczonym medalem Skry to 2018 rok. Dla drużyny niegdyś trzęsącej krajem siedem lat z rzędu to fatalny wynik.

Hasło „bij mistrza” wzięte na poważnie

Rywalizacja dwóch najlepszych ekip w Polsce w tym sezonie odbywała się na każdej możliwej płaszczyźnie. Po niemal kompletnym rozmontowaniu ekipy kędzierzyńskiej wydawało się, że cały sezon będzie przebiegał podobnie jak Superpuchar Polski w Lublinie. Tam w półtorej godziny ówczesny mistrz Polski z Jastrzębia w trzech setach pokonał ZAKSĘ. Ten puchar był jednak ostatnim jakim JSW wyrwał rywalom. Siedem kolejnych meczów między nimi, aż do trzeciego meczu finałowego w PlusLidze wygrywała wyłącznie ZAKSA, po drodze zgarniając Puchar Polski, wygrywając rundę zasadniczą oraz awansując do finału Ligi Mistrzów. Tu akurat trzeba jastrzębianom przyznać, że rywalizację ustawił wirus, który zaatakował prawie całą ekipę. ZAKSA fantastycznie uporała się ze stratami z letniego okna transferowego, Janusz z miejsca zastąpił Toniuttiego na rozegraniu, dzięki czemu prawdopodobnie stanie się numerem jeden w reprezentacji, w której dotychczas nie istniał. Na zmianie barw stracili Zatorski i Kochanowski, którzy zakończyli sezon przed półfinałami, a ten drugi gdyby nie kontuzja Hubera prawdopodobnie straciłby swoją pozycję w reprezentacji. Ten z kolei w Zaksie zanotował olbrzymi progres, stał się drugim blokującym i szóstym zagrywającym ligi. Natomiast Shoji może nie wykręca takich liczb jak Zatorski w przyjęciu, również w obronie jest mniej kompatybilny z blokiem niż Polak, ale jego jakość jest wystarczająca żeby nikt po Zatorze nie płakał.

 

Gdzie Jastrzębie nie dolatują?

Jastrzębski Węgiel nie obronił tytułu, lecz plan minimum został wykonany. W meczach finałowych z ZAKSĄ zabrakło jednak jakości, a przede wszystkim równej formy każdego zawodnika w tym samym czasie. Tomasz Fornal zupełnie nie przypominał zawodnika z sezonu zasadniczego, gdzie był liderem zespołu i jednym z najlepszych zawodników ligi. W finałach często zmieniany przez Rafała Szymurę, który wnosił sporo jakości do gry w ataku jastrzębian. Toniutti nie wyglądał na zawodnika, który ma robić różnicę przy siatce, w porównaniu z Januszem niczym konkretnym się nie wyróżniał. Jeśli postronny widz miałby wskazać tego rozgrywającego, który jest jednym z najlepszych na świecie prędzej wybrałby Polaka w tym pojedynku. Świadczą o tym statystyki, gdzie w perfekcyjnym przyjęciu w każdym z czterech finałowych meczów górowali jastrzębianie, w skuteczności ataku z kolei w każdym z nich ustępowali rywalom, często musząc atakować z tych piłek na podwójnym bloku. Elementem, w którym przegrali finał wydaje się jednak blok. Tu tracili w porównaniu z nowymi mistrzami Polski po kilka punktów na spotkanie. Ostatecznie bilans wygląda 37-15. Ponad dwukrotna przewaga jednego z zespołów w jednym z kluczowych elementów na tym poziomie jest decydująca.  

Recepta na rozczarowanie po rzeszowsku

Sezonu do udanych oprócz Skry nie zaliczy z pewnością Resovia. Wielkie nadzieje, rozdmuchane ambicje po przechwycie dwóch klubowych mistrzów Europy – reprezentantów Polski Zatorskiego i Kochanowskiego oraz Kozamernika i Deroo. Skończyło się zmianą trenera w środku sezonu i finalnie piątym miejscem. W Rzeszowie powstał zlepek indywidualności, brakuje ducha drużyny. Sporo na zmianie barw stracił Jakub Kochanowski, wydaje się, że jego kariera nieco wyhamowała w tym sezonie. Zanotował o połowię mniej bloków w trakcie sezonu w porównaniu z poprzednim spadając w rankingu blokujących z drugiego na 23. Miejsce. Brakowało również równej gry w ataku na obu skrzydłach. Przy mizernym przyjęciu w wielu fragmentach meczów potrzeba pewnej ręki w ataku, lecz w kryzysach zawsze zawodził co najmniej jeden przyjmujący. Po kolejnym już sezonie bez medalu (szóstym) jak zwykle w Resovii zmiany, zmiany, zmiany. Z drużyną pożegnał się trener Marcelo Mendez, a także Szerszeń i prawdopodobnie odejdzie Sam Deroo. Najlepiej punktujący w PlusLidze Torey DeFalco ma wzmocnić dawnego giganta polskiej ligi, lecz mocne nazwiska przychodzą, odchodzą, a problem prawdopodobnie leży w całkiem innej sferze. Czy go rozwiążą rzeszowianie i przypomną sobie stare, dobre czasy dowiemy się w następnym sezonie.

 

Reprezentacyjne rozterki

Już na początku czerwca czekają nas emocje reprezentacyjne pod wodzą nowego selekcjonera, byłego trenera ZAKSY Nikoli Grbicia. O jego śmiałych decyzjach przy powołaniach powiedziano już sporo, przyjrzyjmy się zatem jak może wyglądać siła polskiej ekipy w nadchodzącym sezonie. Paweł Zatorski na pozycji libero na lata zabetonował swoją pozycję w reprezentacji. W tym sezonie już nie Damian Wojtaszek, ale Jakub Popiwczak będzie naciskał na starszego kolegę po fachu, a kiedy jak nie po zmianie selekcjonera przejąć pałeczkę, zwłaszcza, że już kolejny sezon jest polskim królem pozytywnego przyjęcia w PlusLidze. Niestety tego lata nie ujrzymy Piotra Nowakowskiego w biało-czerwonych barwach. Chociaż to on sam postanowił o zakończeniu reprezentacyjnej kariery, nieprzypadkowo wybrał ten czas. Wypadł z TOP 10 blokujących, gdzie wygrał w tej statystyce w zeszłym sezonie, teraz nie jest nawet najlepszym Nowakowskim, gdyż wyprzedził go Janek z LUKu Lublin. Nie dojeżdżał również innymi parametrami w tym zagrywką, która już od lat jest jego bolączką, często przed własnym serwisem zmieniany w reprezentacji. Najciekawsze rywalizacje czekają nas o miejsce w przyjęciu i ataku. Wydaje się, że Kaczmarek jest gotowy stać się numerem jeden przed Kurkiem, mocno poprawił się we wszystkich elementach rzemiosła, a już wcześniej był zawodnikiem klasy światowej. Karol Butryn również łatwo tej rywalizacji nie odpuści, w tym sezonie to najlepiej punktujący Polak w lidze, do tego drugi najlepiej zagrywający, a pewnie dołączy do niej etatowy reprezentant Maciej Muzaj, który nieraz samodzielnie ciągnął Resovię za uszy. 

 

Żyła złota na przyjęciu

Kłopot bogactwa na przyjęciu i pozytywny ból głowy będzie miał nowy sztab reprezentacji. Tu poważny akces do gry obok Wilfredo Leona zgłasza aż siedmiu zawodników i każdy może przedstawić jakieś atuty na swoją korzyść. Prawdopodobnie jednak inauguracja Ligi Narodów odbędzie się bez niego, tym większa szansa na pokazanie swoich umiejętności. Bartosz Bednorz co prawda zniknął z radarów z powodu zbrojnej napaści kraju, w którym grał, lecz jego klasa i jakość jest niepodważalna. Tomasz Fornal świetnie łączy stabilną grę w przyjęciu z atakiem na wysokim poziomie, niestety nie dojeżdża w ważnych meczach, jak na przykład w trzecim meczu finałowym, ostatecznie wygranym przez JSW, ale dzięki Rafałowi Szymurze. Ten wydaje się idealnym rezerwowym, kilka razy w play-offach wchodził za słabiej radzących sobie kolegów, nieraz odmieniając losy meczu. Problem jednak rodzi się, gdy ma zagrać od początku co udowodnił w pierwszym finale w Kędzierzynie. Semeniuk stał się przez ostatni sezon liderem klubu z prawdziwego zdarzenia. Pytanie czy i w reprezentacji będzie w stanie przekuć swoją olbrzymią wartość. Niestety w debiutanckim sezonie było z tym różnie. Aleksander Śliwka, doświadczony na kanwie reprezentacji, także mistrz Polski z ZAKSĄ, ale on z kolei nieraz stawał się łatwym celem przez rywali ZAKSY w zagrywce, ostatecznie skończył sezon z przyjęciem na poziomie 44% (dla przykładu Semeniuk 50%, Fornal i Kwolek 52%). Bartosz Kwolek, jego atutem jest zdecydowanie gra defensywna, liczby na poziomie libero, dodatkowo ciekawostkę stanowi fakt, że mimo 5 cm wzrostu mniej od Śliwki ma zaliczonych zdecydowanie więcej bloków na mecz. Bartłomiej Lipiński ma zdecydowanie inną charakterystykę. Jest usposobiony bardziej ofensywnie, pod koniec sezonu był główną artylerią w ataku Lotosa Trefl Gdańsk, mimo obecności Mariusza Wlazłego w ekipie. Niestety przez to ma najmniejsze szanse, gdyż przy Leonie byłoby wskazane, żeby drugi przyjmujący był w stanie zabezpieczyć większy fragment boiska w przyjęciu. 

Fot. Facebook

Autor Sławomir Grajper

Udostępnij

Translate »